W tym roku praca rzuciła mnie do Włoch, konkretniej w okolice Neapolu - Marina di Varcaturo. Jeżeli ktoś chce spędzić tam urlop to miasteczka nie polecam, bo nie ma tam dosłownie nic! Natomiast nasz hotel był na tyle interesujący i atrakcyjny, że na szczęście nie odczuliśmy wcale tego, że jesteśmy w miejscu całkowicie nijakim. Pobyt był o tyle atrakcyjny, że co chwilę były wycieczki, więc nie nudziliśmy się zupełnie, a że hotel ma prywatną plażę, wszystko czego trzeba było na miejscu. Zapraszam do poczucia klimatu pałacowego ;) Przedstawiam Wam Le Ancore Hotel Resort!
Na początek zanim zdjęcia chciałabym Wam przedstawić 30-sekundową migawkę z patio hotelowego, towarzyszyła mi chillowa muzyka serwowana przez DJa. Teraz żałuję, że tylko 30 sekund, ale mimo tak krótkiego czasu i tak wprawia mnie w fantastyczny nastrój:) Mam nadzieję, że Was też?!
Teraz możecie sami zobaczyć na zdjęciach jak to świetnie wyglądało :) Patio ogrodowe było pełne palm i takich namiotów. Jak dla mnie w stylu arabskim, ze zwiewnymi kotarami. Wszystko w bieli, aż raziło w oczy, ale czułam się jak księżniczka w pałacu :)
W niedzielę w centralnym miejscu właśnie pod jednym z takich namiotów odbyła się msza święta dla nas i wszystkich gości hotelu. Właściwie byli tu sami Polacy. Mszę świętą odprawił Ojciec Nechemiasz - Polak, który od dawna już zamieszkuje Włochy. Dla mnie było to bardzo duże i niesamowite przeżycie. We mszy świętej przy plaży i podczas zachodu słońca jeszcze nigdy nie uczestniczyłam - amazing, polecam!
Zabudowa hotelu również cała w bieli, coś na kształt zameczku.
Na terenie hotelu mnóstwo zieleni, palm, palemek i kwiatów. Codziennie w nocy spryskiwacze szły w ruch, dlatego nie dziwię się, że taka piękna roślinność wytrzymywała te upały.
Hotel położony nad samym morzem ma swoją prywatną plażę, którą widać zarówno z okien restauracji, w której jedliśmy jak i patio wypoczynkowego. Plaża zwyczajem neapolitańskim nie była dobrze oczyszczona, ale po naszych prośbach właściciel zrobił co trzeba byśmy cieszyli się jeszcze lepszym komfortem wypoczynku.
Widok na naszą prywatna plażę. Plus był taki, że nie trzeba było robić wielkich wypraw, bo wystarczyło dosłownie 3 minuty, żeby dojść z pokoju do samego Morza Tyrreńskiego!
I to by było na tyle na dziś. Buziak na koniec i do zobaczenia jeszcze przed kolejnym wyjazdem, tym razem do Francji :)
W sumie to też i wyglądałaś jak księżniczka! :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńalee cudownie :)
OdpowiedzUsuńjakie przepiękne plaże! Zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, jesli Ci się spodoba - zaobserwuj. Będzie mi bardzo miło.
http://eye-shadoow.blogspot.com/
Zdjęia cudowne:) dla samego hotelu chciałabym tam pojechać:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWow! Te namioty wyglądają, z resztą razem z hotelem, jakby nie były z Włoch, ale z jakiejś Arabii, czy Maroko, czy trochę klimatu Egiptu :)
OdpowiedzUsuńpiękny hotel!
OdpowiedzUsuńPrześlicznie! Niesamowite widoki, hotel i miejsce :) Z przyjemnością dołączam do obserwatorów :)
OdpowiedzUsuńTreepsy
O matko! Jak tam.pięknie. Tez bym chciala przezyc taka msze, ale najbardziej to by mi sie marzyl slub w takim.miejscu - to byloby piekne. ;)
OdpowiedzUsuńPrzesliczne masz wlosy, strasznie mi sie podobaja :)
Zazdroszczę! Taaaak bardzo :) Piękne widoki i cudowne miejsce ;)
OdpowiedzUsuńAle piękne widoki, zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do siebie: http://shawsy.blogspot.com/